czwartek, 31 października 2013

Post bez inspiracji ale za to z listą punktowaną i krawatami

Nic się nie martwcie – jeszcze nas stąd nie wywiało. Co prawda wiało tak, że były spore szanse na wywianie przez dosyć szczelne okna, ale jesteśmy wciąż tutaj. Wśród ofiar jest płot sąsiadow i jedna wielka topola w parku.

Przez chwilę nas nie było, bo byliśmy w Brukseli gdzie uczyliśmy się o mediach społecznych i o tym, jak w całej Europie ludzie chcą słuchać i są Europą zainteresowani. Problem polega na tym, że Europa jest (jak większość instancji sprawujących funkcje państwowe) wciąż nastawiona na nadawanie a nie nasłuchiwanie. Nawet poskładałam na ten temat Power Pointa, ale nie będę się nim z Wami dzielić. Nie żeby Was nie zanudzać (Power Point z ilością slajdów większą niż cztery jest nieudaną prezentacją: mój miał trzy), ale dlatego, ze to wymaga osobnego posta. Jeśli nie osobnej podstrony na tym blogu gdzie tego typu wątpliwa twórczość będzie zamieszczana.

Październik mi umknął szybciej niż się spodziewałam i lista osiągnięć w nim wygląda nastepująco:
  • utrzymałam przy życiu (z armią weterynarzy i wsparciem z całej Europy) Łysą Małpkę (patrz post poniżej)
  • przetrzymałam i dożyłam końca Ery Węgierskiej w pracy. Praktycznie z dnia na dzień biuro opuściła głowna siła sprawcza i teraz jestem jeszcze bardziej sama sobie sterem, żeglarzem i okrętem niż byłam wcześniej
  • miałam ze dwa lub trzy dobre pomysły
  • zrobiłam tarte jabłkową
  • ożywiłam swojego Tumblr’a, głownie ze względu na brak innych opcji fotograficznych w ostatnim miesiącu (o tym kiedy indziej)
  • zaprzyjaźniłam się z 27 osobami reprezentującymi KAŻDĄ stolicę Unii Europejskiej. Miejskie weekendy nigdy wcześniej nie wyglądały tak kusząco

Na koniec ściana krawatów z SuitSupply w Brukseli:




środa, 23 października 2013

Zniknięcie i morderca czerwonych myszek

Tak, troszkę zniknęłam. Powodów jak zwykle zbyt wiele żeby się rozpisywać.

Jak się jednak okazuje, dobrze jest mieć swoje miejsce w internecie na przemyślenia przeróżne. Bez takiego notatnika publicznego mam wrażenie, że cała masa myśli mi umyka albo w ogóle się nie rodzi. Jakoś tak jakbym miała życie nie poukładane. Może to dlatego, że biznesowe wydatki mam nie poukładane, w szafie mam bałagan a jesień zbliża się wielkimi krokami. Ostatni list wysłałam w świat we wrześniu. Wtedy też ostatnio pisałam coś w pamiętniku. Wtedy przerobiłam ostatnie zdjęcia.


Koniec tego, trzeba sie wziąć za siebie (i jak Brigid Jones liczę, że pisanie mi w tym pomoże). 

Na koniec (tego miejmy nadzieję początku) będzie bohater miesiąca, waleczna bestia pokonująca śmiercionośne wirusy z energią godną tygrysa syberyjskiego, Mister Łysa Małpka i niestrudzony morderca czerwonych myszek i kasztanów - mój prywatny Cecil:

Cecil