czwartek, 27 września 2007

Az szkoda, ze nie moge tego napisac piorem

Mam najpiekniejsze pioro swiata. Nazywa sie Enchanted Garden i jest fioletowe. No i jest Watermanem oczywiscie. Jest zimne w dotyku i duzo ciezsze niz sie spodziewalam. Do niego mam czarny atrament.


Majac takie pioro zaraz czlowiekowi przerozne wielkie czyny, ktorych moze dokonac, na mysl przychodza. Az sie chce usiasc przed czysta kartka papieru i od reki wytworzyc jakis bestseller na miare Harry'ego Pottera (nawet nazwa piora sie wpisuje w konwencje). Albo chociaz jakis podniosly hymn lub sonet. Jeden przedmiot o takim ladunku estetyki jak moje pioro moze zmienic atmosfere w moim otoczeniu calkowicie. Nie wiem czy to zle, nie wiem czy to dobrze.

Poza tym niedziela coraz blizej. We shall see, we shall see. 3 tygodnie i wybory. Nastepne 4 i Mama przyjezdza. Kolejne 4 i do domu. Pozostaje tylko liczyc ze czas bedzie mijal mi szybko i przyjemnie. Jakos tak mnie nie napawa ten wyjazd przerazeniem. I to zle, bo moge sie pomylic calkowicie. Moze byc zupelnie inaczej niz mam nadzieje (i wyobrazenie) ze bedzie. Dobrze, ze Anita mnie odbiera z lotniska.

środa, 19 września 2007

___

Dni mam w domu coraz mniej i z dnia na dzien coraz wiecej spraw do zalatwienia. Juz chyba z osiem list przeroznych stworzylam i licze ze rozwiaza mi wszystkie problemy. Cos jak ukladanie rzeczy w kupke ("piles are a solution to absolutely everything" jak lubi powtarzac Anita w fazie sprzatania) i liczenie ze to pomaga. Kazdy ma swoje sposoby. Ja mam listy, Anita ma kupki, a Alan Rickman sprzata sobie na biurku w takich chwilach. Chwala naszym umyslom za takie dywersyjne metody.

środa, 5 września 2007

Wino, Dalia, polityka i pogoda wrecz angielska

Wino prosto z Urugwaju pije. Chcialam je juz pic od jakiegos tygodnia i wreszcie sie to male zyczenie spelnilo.

Nie idzcie na "Czarna Dalie". Brian DePalma chcial nakrecic film o meskiej rywalizacji, o przyjazni, o zawilosciach w kontaktach miedzy-ludzkich, o silnych kobietach, o morderstwie, o sledztwie, o zepsuciu srodowika Hollywood, o nieszczesliwej kobiecie, o obsesji, o zdradzie i o milosci. I wlasnie na tym polegal jego glowny problem - nie mozna zrobic filmu o wszystkim. Juz babcia z reklamy Ace mowila, ze "jak cos jest do wszystkiego, to jest do niczego". A DePalma mial chwilowa amnezje i zapomnial o tej prostej, ale wyjatkowo podstawowej w kinie zasadzie. I tyle. Wiecej slow nie jest ten film warty.

O polityce jeszcze bedzie nie raz. I o pogodzie. Ale nie "wrecz angielskiej", ale "angielskiej". Po prostu.